Ab equis ad asinos
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Wyprawa za Stolepen

5 posters

Strona 1 z 10 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Moyashi1 Pon Gru 02, 2013 9:47 pm

Saya Kobayashi

Stolepen było jedną z osad rozsianych na terytorium całego kraju. Właściwie niewiele się od nich różniło, jednakże pod kilkoma względami można było je uznać za wyjątkowe. Szczyt wysokich , grubych murów miasta był nieustannie patrolowany przez kilku osobowe grupy uzbrojone w ciężką broń, przystosowaną do zwalczania różnego rodzaju plugastwa, któremu uda się jakimś sposobem wspiąć na dwudziestometrową przeszkodę. Dodatkowe wieżyczki strażnicze rozsiane były co kilkaset metrów wokół całego miasta. Za dnia obserwatorzy nieustannie lustrowali teren a nocami skanery termowizyjne i mocne reflektory przeczesywały mrok. Nie w umocnieniach jednak tkwiła wyjątkowość Stolepen. Przed Wielką Wojną znajdowała się tutaj baza Gwardii Narodowej, po której została znaczna większość pomieszczeń. Aktualnie większość życia miasta odbywa się pod ziemią, w gęstej plątaninie korytarzy i schronów. Po zmroku na powierzchni zostają tylko patrole wojskowe.
Saya z ulgą powitała pierwsze promienie jesiennego słońca padające na jej twarz. Nie znosiła bycia zamkniętą w betonowej kopule, stanowiącej jej mieszkanie. Nic nie zmieniał fakt, że jej kwatera znajdowała się częściowo nad powierzchnią ziemi i od świeżego powietrza odgradzało ją tylko kilka metrów solidnego betonu. Nie znosiła tego i kropka. W swojej karierze Posłańca nauczyła się nie bać otwartych przestrzeni i w z czasem je wręcz polubiła. Ludzie jej podobni byli powszechnie uznawani za dziwaków i nic nie robiono sobie z faktu, że to właśnie dzięki Posłańcom poszczególne osady jeszcze jako tako funkcjonują. Ich zadaniem była głównie komunikacja między poszczególnymi mieścinami jednakże czasem trzeba było zająć się ochroną jakiegoś konwoju z zaopatrzeniem czy czymś podobnym. Życie po Wielkiej Wojnie nie należało do najłatwiejszych i Saya przekonywała się o tym na każdym kroku od wczesnego dzieciństwa. Licząca nieco ponad 165cm Azjatka o drobnej budowie nie wzbudzała powszechnego szacunku więc musiała się nauczyć go wzbudzać. Całe swoje dzieciństwo poświęciła na naukę walki wręcz oraz trening w posługiwaniu się bronią palną oraz białą. Teraz, w wieku 20 lat, w całym Stolepen uznawana była za fachowca w swojej dzidzinie.
Dziewczyna związała czarne, poprzetykane czerwonymi pasemkami włosy i poprawiła wiszący jej na ramieniu karabinek M4 i skierowała się w stronę złomiarni, którą szumnie nazywano parkiem maszynowym.
- Siemasz Johnnie – wesoło pozdrowiła stojącego przy wejściu wartownika, młodego jasnowłosego chłopaka w wypłowiałym mundurze.- Działo się coś ciekawego w nocy?
- Nic niezwykłego- zapytany machnął ręką- kilka Ścierwiaczy podlazło trochę za blisko murów ale chłopaki ze Straży szybko sobie z nimi poradzili.
Strażą Graniczną, lub też po prostu Sekcją 1 nazywano w Stolepen specjalnie przeszkolone oddziały zajmujące się tylko i wyłącznie ochroną granic, czyli patrolowaniem murów i pilnowaniem grup naprawczych wysyłanych na zewnątrz raz na jakiś czas. Porządku w mieście pilnowała Sekcja 3, czyli Ochrona, Posłańcy stanowili Sekcję 2 a cywile Sekcję 4, która z kolei dzieliła się na jeszcze mniejsze podgrupy.
Saya machnęła chłopakowi na pożegnanie i zagłębiła się w panujący w hangarze półmrok, nie rozświetlony jeszcze przez te kilka promieni słonecznych wpadających przez uchylone pancerne drzwi. Pomimo wczesnej pory panował tu już spory ruch. Wszędzie widać było ubranych w pomarańczowe kombinezony Techników, utrzymujących na chodzie znajdujące się tutaj pojazdy. Ciężarówki, auta terenowe i lekkie opancerzone transportery stały w równych rzędach pod ścianami. Gdzieś pośród tej kupy żelastwa stał nawet zdezelowany czołg jednakże tego specjału nie udało się jeszcze Technikom uruchomić, przynajmniej nie oficjalnie. Wśród tego chaosu stała jej maszyna. Lekki motocykl marki BMW o mocnym, lekko podkręconym silniku. Pojazd obładowany był sakwami pełnymi ekwipunku, który przytargała tutaj wczoraj wieczorem. Żywność na podróż, amunicja i inne rzeczy przydatne podczas podróży do innego miasta. Gdzieś wśród tych toreb znajdował się nawet plik listów oraz innych mniej lub bardziej ważnych dokumentów.
Dziewczyna zarzuciła na ramiona skórzaną, motocyklową kurtkę i odpaliła maszynę. Poprawiła rękawice i ukrywszy głowę pod kaskiem przekręciła manetkę. Jeszcze tylko przystanek przy Kwaterze Głównej i można wyruszać w trasę.
Pułkownika Crommwela zobaczyła już z daleka. Trudno nie poznać tego barczystego pięćdziesiąciolatka z błyszczącą w słońcu łysiną. O dziwo mężczyzna nie czekał na nią sam. Oprócz grupki żołnierzy z Ochrony stał z nim ktoś jeszcze…

Isaak Kleinfieldt


Życie w tych chorych czasach nie było łatwe dla nikogo, niezależnie od statusu społecznego i ilości posiadanych pieniędzy. Oczywiście, bogatym zawsze los sprzyjał chętniej, ale kiedy pochodziło się z dosyć starego, żydowskiego - w dodatku ortodoksyjnego - rodu, wszystko przychodziło trudniej niż reszcie śmietanki społecznej. Isaak od zawsze zajmował gorszą pozycję niż jego rodzeństwo. Choć usynowiony przez głowę rodu - przecież nie mógł nastąpić żaden skandal - nie był tak naprawdę pełnoprawnym członkiem rodziny. Jako wynik romansu pomiędzy panią rodu i jej służącym od zawsze miał mniej praw a więcej obowiązków, zawsze to od niego "ojciec" wymagał najwięcej. Isaak przyzwyczaił się do niechętnych spojrzeń, do bycia obwinianym za błędy matki i szczerze mówiąc, miał to głęboko gdzieś. Podobnie traktował większość zasad obowiązujących Aszkenazów. Z reguł starci przymykali oko na jego wybryki, ale kiedy założył lombard, jakimś cudem zadłużył się sam u siebie a potem sprzedał na czarnym rynku przedmioty zostawione mu przez klientów, puściły im nerwy. Wyleciał z domu szybciej niż zdążył powiedzieć "Jahwe" i od tego momentu musiał radzić sobie sam. Naprawdę, Isaak potrafił znieść bardzo, bardzo wiele rzeczy, ale na Boga Jedynego, jeszcze nigdy wcześniej nie zaatakował go w trakcie głoszenia Słowa Bożego, nie skuł rąk, nie zakneblował i nie zawlókł na posterunek Sekcji Trzeciej!
Chuju muju dzikie węże, Isaak srał na taką Sekcję Trzecią co to zamiast dać się przekupić - jak na porządnych skorumpowanych żołnierzy słyszących nazwisko "Kleinfieldt" przystało - poczuła przypływ uczciwości i postanowiła wreszcie złapać kaznodzieję, złodziejaszka i kombinatora na którego od dłuższego czasu skarżyli się mieszkańcy południowej dzielnicy.
Podczas przesłuchania stanowczo odmawiał jakiejkolwiek kooperacji, pyskował, krzyczał, powoływał się na zasady swojej wiary. Może gdyby nie reagował tak żywiołowo, nigdy nie skończyłby w takiej sytuacji: ale oto stał na placu przed bramą wyjazdową z miasta, skuty, zakneblowany i wściekły. Jakiś żołnierz stanowczo trzymał go za ramię by nie próbował uciekać. Żyd spojrzał bardzo, bardzo niechętnie w stronę zbliżającej się kobiety. Jeszcze raz spróbował swoich sił: nadepnął żołnierzowi na nogę, napiął mięśnie i prawie zerwał się do ucieczki. Prawie: cholernie wysoki gnojek zdążył złapać go za kołnierz i utrzymać w jednym miejscu.
Brunet, gdyby mógł, westchnąłby z poirytowaniem. Ograniczał go knebel, więc ostatecznie po prostu przesunął morderczym wzrokiem po otaczających go ludziach. Skupił się dłużej na kobiecie, która właśnie stanęła jakiś metr przed nim.
Isaak nadstawił uszu - kiedy dotarło do niego, że ma pod opieką tej oto może i ładnej, ale zapewne kompletnie beznadziejnej w swoim fachu kobietki wyruszyć za mur, ewidentnie pobladł.
Że on? Że z nią? ŻE ZA MURY?
To był stanowczo zbyt okrutny sposób na to, żeby przywrócić jego moralność do pionu.
Spróbował kopnąć Azjatkę w kostkę, ale ta nie dość że się uchyliła, to jeszcze bez większego wysiłku zdzieliła go po głowie.
Kiedy został zmuszony żeby razem z nią wsiąść na motor, zaczął się mentalnie przygotowywać na powitanie rychłej, bolesnej pewnie, śmierci.
Nie spodziewał się, że może się zrobić jeszcze gorzej, ale zmienił zdanie kiedy tylko dostrzegł przy bramach resztę wesołej kompanii. Nie dość, że oba typy wyglądały na mocno podejrzane - w dodatku koło jednego stało dziecko, może ze trzynastoletnie, na Boga, ona chyba nie jechała z nimi! - to jeszcze jednego Isaak miał ochotę skopać za to, że jakby chciał, to mógłby myć czołem sufity.
Moyashi1
Moyashi1
Admin

Liczba postów : 59
Join date : 26/11/2013

https://mysterium.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Himo Pon Gru 02, 2013 11:23 pm

Ivan Tupolev

Ivan odetchnął ciężko i znów podrapał się po nadgarstku. Zaraz po tym szczerze tego pożałował. Od kilku dni cierpiał na paskudną egzemę, która zaczynając się w zgięciu ręki stopniowo pokryła eleganckimi, swędzącymi strupami całą miękką część skóry przedramienia, a teraz jeszcze pięknie przesiąkała krwią z rozdrapanych nocą ran. Blondyn zaklął, pociągnął rękaw i postanowił udawać, że wcale nie ma ochoty odgryźć sobie ramienia. Podniósł lewą, sprawną rękę (bogom, słońcu czy innym cudownym istotom dzięki, był mańkutem) i podłożył ją sobie pod głowę, by nie opierać się nią o zimną ścianę. Nie znosił czekać, nudzić się... i nie znosił bycia karanym za rzeczy, za które uważał się tylko po części odpowiedzialny.
W końcu nie zgwałcił tej rudej. Sama chciała! Szkoda tylko, że później postanowiła wyspowiadać się z tego mężulkowi. Kochany pan oficer. Dzi... wspaniała kobieta z nadzwyczajnym sumieniem.
Starszy kapral Tupolev z namaszczeniem przeniósł nogę w ciężkim bucie nad głowę rdzawego, dwugłowego robaczka i bez większych emocji powolutku zgniótł swego "brata mniejszego" z rozkoszą przysłuchując się obrzydliwemu chrupnięciu. Kiedy dźwięk ucichł blondyn zajął się próbą napisania za pomocą płynów ustrojowych chronionego chityną stworzonka swoich inicjałów na betonie. Na zamaszystym "I" zaczął i skończył.
Kiedy okazało się, że w pobliżu nie ma kolejnych dostarczycieli atramentu, Ivana znów powoli zaczęło brać na ciężkie rozmyślania o życiu. Powoli kartkując w myślach dziennik, którego nigdy nie napisał, doszedł do stanowczego wniosku, że najzwyczajniej w świecie jest głodny i zjadłby coś. Najlepiej z mięsem. Co prawda całe to myślenie o pieczeni, kiełbasie, albo chociaż smażonym szczurzym ogonie nie napełniało żołądka mężczyzny, ale wciąż pokazywało jedyną zaletę całej tej chorej wyprawy za mur. Tam nikt mu nie powie, że ten królik jest czyimś pupilkiem, chodzącą próbką albo po prostu własnością. Tam wszystko, choćby miało dwanaście nóg, dwie głowy i ziało ogniem nadaje się do zjedzenia. Smaki i zagrożenia, o których Wanja nie miał do tej pory pojęcia, strzeżcie się, albowiem kapral ma żołądek ze stali!
Kiedyś w ramach zakładu połknął łyżeczkę od cukiernicy. Do dziś nie był pewien, czy już się z nią rozstał, czy jeszcze nie...
Kiedy znajome okrzyki wieszczące koniec kolejnej warty na murach obwieściły blondynowi pełną godzinę, znudzony znów, bez najmniejszej nadziei, spojrzał w dal. Oświecenie było dosłowne, dzięki słońcu, które tak malowniczo odbiło się w łysej i wypolerowanej na wysoki połysk glacy pułkownika. Wydawało się, że właśnie na niego Ivan czeka.
"Kiedyś też będę miał taką szacowną, wypolerowaną glacę de luxe." - przeleciało przez myśl kapralowi, kiedy odbijał się do muru znów sięgając pod prawy rękaw koszuli i drapiąc się zawzięcie.
Gdy tylko lustrzana powierzchnia przestała oślepiać, a sylwetki w mrówczych rozmiarach zamieniły się w sylwetki karzełków mężczyźnie przestało coś pasować. Wcześniej obok Crommwela szła jedna osoba, teraz szedł ktoś i... dziecko. Albo karzeł. Cudownie. Zamiast kogoś zdolnego do walki, wysyłają z nimi mięso armatnie.
Przyda się tylko raz.
Himo
Himo

Liczba postów : 60
Join date : 02/12/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Anima Wto Gru 03, 2013 5:02 pm

  Piotr w Stolepen był od dwóch dni.  Zdążył juz pozałatwiać większość spraw zwiazanych z przykrywką pobytu w mieście. Złożył odpowiednie paczki żywnościowe i dokumenty w magazynie, odebrał pieniądze i parę skrzynek broni od prywatnych zleceniodawców.
   Przechodził właśnie wąskim, podziemnym korytarzem z aktówką wypełnioną jakimiś niewiele wartymi dokumentami, jednakże w wewnętrznej kieszeni płaszcza spoczywał zestaw paczuszek ze srodkami odurzającymi, a Sofia dreptała za nim z walizką produktu. Przechodząc obok strażnika uścisnął mu dłoń. Szybka wymiana prochów na zwiniętą kartke z informacjami. W ciszy, bez zbędnych słów, uśmiechów, porozumiewawczych spojrzeń. Czyste interesy. Nawet nie wiedział jak chłopak bo po twarzy stwierdził, że raczej nie mężczyzna miał na imię.
    "Jeszcze chwila i złapie przerwe od tego bajzlu" pomyślał otwierając drzwi i niczym prawdziwy gentleman przepuszczajac przez nie Młodą. Nie miał zamiaru oberwać prosto w twarz. Hopkins był raczej spokojnym klientem, ale wolał nie narażać swojej i tak niezbyt przystojnej twarzy na kolejne blizny. Za to ona była za niska, żeby oberwać.
- Liebiediew! Zdrastwójcie! - irytujący głos grubasa za biurkiem zawsze musiał przypominac mu o jego korzeniach - co masz dla mnie?
Piotr wziął walizkę od Młodej i położył ja na blacie zaczynajac standardowe procedury, 2 kilo tego, kilo tego plus gratis od szefa, monolog swój zakończył wzmianką o braku alkoholu. Wszystko wiało kompletną rutyną. Po udanej transakcji wyruszył w stronę auta, w ktorym szybko zaserwował sobie dawkę pierwszego napotkanego w kieszeni narkotyku ignorując spojrzenie Sofii, ktorego nie potrafił określić.
-obudź mnie jak już będzie - powiedział do niej tuż przed zatonięciem w narkotycznym transie, który według niego został przerwany prawie natychmiast ukłuciem kościstego łokcia Młodej w jego bok. "Crommwel idzie" wyszeptała. Wysiedli z auta dołączając do grupki otaczającej juz pułkownika.
Anima
Anima

Liczba postów : 57
Join date : 27/11/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Gremlin Wto Gru 03, 2013 5:58 pm

Saya Kobayashi

Z lekkim grymasem rozejrzała się po ludziach mających jej towarzyszyć w wyprawie. Jeden napakowany blondyn, jeden chudy blondyn, jeden skarlały Żyd i jakaś młoda siksa. Na widok tej ostatniej zimno w oczach Azjatki nieco zelżało.
"Całkiem niezła ta mała"- pomyślała i zlustrowała dziewczynę od stóp do głów. Jeszcze nie kobieta ale już nie do końca dziecko, czyli coś co może jej dostarczyć trochę rozrywki w zimne noce za murami. Krótkim skinieniem głowy pozdrowiła Crommwela i przyśpieszyła, właściwie tylko po to by zatrzymać motocykl niecałe dwa metry przed oczekującą na nią gromadką.
- Zsiadaj brudasie- warknęła do siedzącego za nią bruneta a gdy ten nie posłuchał wystarczająco szybko, „przypadkiem” zahaczyła go nogą o twarz gdy zsiadała, posyłając Żyda na klepisko.
- Nazywam się kapitan Saya Kobayashi i dzięki uprzejmości pułkownika otrzymałam dowództwo nad tą misją.- Dziewczyna pozbawionym emocji wzrokiem rozejrzała się po zgromadzonych.- Możecie mi mówić Saya, przynajmniej tak długo jak będziecie pamiętać kto wami dowodzi. Wykonujcie moje polecenia a powinniście wrócić za bezpieczne mury w jednym kawałku. Przynajmniej większość z was.
Kończąc swój wywód spojrzała wymownie na gramolącego się na nogi Żyda z dosyć paskudnie rozciętą wargą. Uśmiechnęła się pod nosem i szybkim krokiem podeszła do wysokiego blondyna. Pomimo, że górował nad nią dosyć znacznie, złapała go za kurtkę i przyciągnęła jego ucho na wysokość swoich warg.
- Słyszałam o tobie ciekawe rzeczy Tupolev- syknęła mu prosto do ucha- Lepiej mi się nie narażaj… Zwiąż Żyda i wrzuć go na pakę ciężarówki.
- Wyruszamy za kwadrans!- krzyknęła Saya, wracając do swojego motocykla.
Gremlin
Gremlin

Liczba postów : 60
Join date : 26/11/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Moyashi1 Wto Gru 03, 2013 6:48 pm

Isaak Kleinfieldt

Zanim przeklęty, warczący, kołyszący motor - Isaak naprawdę, kurwa mać, nie był fanem motoryzacji! - zatrzymał się, brunet zdążył tylko przelotnie przyjrzeć się reszcie towarzyszy niedoli z bliska. Miał wrażenie, że tego wielkoluda skądś kojarzył, ale zanim zdążył przyjrzeć mu się dokładniej, Azjatka bezceremonialnie kopnęła go w szczękę i tym samym zrzuciła z motoru.
Isaak jęknął cicho. Bark, którym uderzył o ziemię pulsował tępym bólem, poczuł na języku smak krwi z rozciętej wargi. Zajebiście, kurwa, pięknie. Boże, widzisz i nie grzmisz. Nie zdążył nawet wyjść za Mur, a już oberwał - i to jeszcze żeby za coś konkretnego, suka skopała go tylko dlatego, że ciężko było mu zwlec się z motoru. No szlag by to, ciężko było oczekiwać od niego gracji i szybkości kiedy wciąż miał związane ręce - z przodu co prawda, ale jednak. Rzucił Azjatce niechętne spojrzenie. "brudasie", "Żydzie" - jak widać ignorancja ludzi nie znała granic. Isaak nie pamiętał kiedy ostatni raz spotkał człowieka w żaden sposób nie uprzedzonego do jego i jego pobratymców.
Stłumił w sobie chęć kopnięcia kobiety i nieco niezgrabne stanął na nogach.
Cholera jasna. Wiedział, że cała ta chora wyprawa - jeśli w ogóle uda mu się wrócić z niej cało - będzie prześladowała go w koszmarach nocnych jeszcze przez kilka ładnych lat. Miał jednak nadzieje, że będzie śnił o tych bezbożnych mutantach, o dziwacznych morderczych roślinach, paskudnych posiłkach i nieprzespanych nocach, wcale nie potrzebował dokładać do tego kobiety-sadystki i dwóch typów spod ciemnej gwiazdy. Żyd ponownie spojrzał na resztę kompanii i tym razem udało mu się przyjrzeć im dokładniej.
Niespecjalnie urodziwego, niższego faceta kompletnie nie kojarzył, dziecka stojącego obok też nie - Boże, co tutaj w ogóle robiło dziecko, kto tej małej pozwolił na taką wyprawę?! - ale ten wielki drab...
Wszystkie zapadki w jego głowie weszły na swoje miejsce, kiedy blondas zwrócił się bezpośrednio do niego. To ten żołnierz pilnował go, kiedy po raz pierwszy Sekcja 1 ściągnęła go z Muru i zawlokła do celi w ramach kary za głoszenie Słowa Bożego. Czemu niby tutaj był? Należał przecież do oddziału chroniącego Mury. Isaak spojrzał na niego uważnie, a kiedy drab - jak on miał na imię? Ivan chyba? - podszedł z ewidentnym zamiarem unieruchomienia go w jeszcze większym stopniu, prychnął ze złością. Trochę jak wściekły kot, upośledzony taki, bo przez knebel wszystko brzmiało idiotycznie.
Zaklął w myślach kiedy okazało się, że mógł sobie prychać, wściekać się, kopać i wierzgać, a żołnierz tak czy siak wsadził go do ciężarówki jak jakiś worek ziemniaków.
Moyashi1
Moyashi1
Admin

Liczba postów : 59
Join date : 26/11/2013

https://mysterium.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Himo Wto Gru 03, 2013 7:13 pm

Ivan Tupolev

Kiedy do osobliwej zbieraniny pod bramą dołączył chudy gościu i jego mała towarzyszka Ivan zaczął z niezbyt inteligentną miną zezować na dziewczynkę. Raczej przyszła pożegnać brata, tatusia albo alfonsa, ale cholera, młode chyba nie jedzie z nimi! Zaraz jednak jego mina z twarzy prezentującej człowieka cierpiącego na terminalne stadium Matołka zmieniła się w pełnię niecnego samozadowolenia. I wcale nie chodziło o możliwość poturbowania młodego wyznawcy judaizmu.
"Słyszałam o tobie ciekawe rzeczy" przez pokręcony umysł blondyna zostało bardzo szybko przetłumaczone jako "Chciałabym żebyś mnie ogrzewał w chłodne noce za Murem". Co prawda nie uskrzydliło to kaprala, ale jak zawsze poprawiło mu humor. Później trzeba będzie trochę... popielęgnować znajomość z przewodniczką wesołej kompani.
- Tajest, kapitanie. - uśmiechnął się w stanowczo nieodpowiedni sposób i podszedł do biednego Żyda, by złapać go w pół i po prostu posadzić na wozie.
Jak wspomniany wór ziemniaków, albo raczej szmacianą lalkę. Jednak wtedy na dłuższą chwilę się zatrzymał. Zaraz... on tego młodego skądś kojarzył... Zupełnie nie przemyślawszy swojego postępowania sięgnął do knebla i pociągnął tak, by zawisł młodemu na szyi.
- Młody, czy ja ciebie skądś nie znam? - odwrócił się do Sayi i pułkownika. - Nie lepiej mu związać ręce na plecach? W zasadzie to nie moja sprawa, ale nawet króliki zabija się prądem w jaja, żeby nie cierpiały. A temu mają ręce odpaść?
Himo
Himo

Liczba postów : 60
Join date : 02/12/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Anima Wto Gru 03, 2013 8:03 pm

Piotr rozejrzał się po wesołej kompanii. Kojarzył pewne osoby. Ivana rozpoznał od razu. Saya była dla niego zaskoczeniem. Z raportów i osiągnięć kojarzył ją jako kogoś starszego. Żyd wzięty nie wiadomo skąd I rzucony na pakę nie zrobił na nim wrażenia, zakwalifikował go jako mięso armatnie.
   Nie podobał mu się władczy ton młodszej od niego dowódczyni, ale z chęcią podążał za nią wzrokiem gdy odchodziła w stronę motocyklu. "Sofia weź walizkę do ciężarówki i czekaj tam" mruknął do Młodej popychając ją w stronę auta, z którego dopiero co wyszli. Nie podobało mu się jak na nią spoglądali. Cóż będą musieli przyzwyczaić się do dzieciaka na misji. Po chwili zauważył co Ivan robi z nieznanym mu karłowatym żydem.
- Skąd go kojarzysz? - z zaciekawieniem spytał oprawcę jednocześnie czując, że kazało mu się spytać skrzywienie zawodowe przemytnika poszukującego informacji. Na jego czole pojawiły się krople potu gdy poczuł, że kompletnie opuszcza go narkotykowy stan. Delikatnie gładził część płaszcza pod, którą chował swoje rezerwy.
Anima
Anima

Liczba postów : 57
Join date : 27/11/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Gremlin Wto Gru 03, 2013 8:33 pm

Saya Kobayashi

- A rób z nim co chcesz.- stwierdziła dziewczyna grzebiąc w przytroczonych do motocykla sakwach. W końcu z triumfalnym uśmiechem wydobyła z jednej z nich Glocka z kaburą. za pomocą specjalnej uprzęży zawiesiła broń na udzie i wsiadła na motor. Otworzyła podaną jej przez pułkownika kopertę i zapoznała się z treścią rozkazu. Im bardziej się w niego zagłębiała tym mniej jej się podobał. Złożyła papier w pół i schowała go do kieszeni na piersi. Przekręciła starter i podrasowany silnik zaryczał całą swoją mocą.
- Ruszamy!- zakomenderowała, ukrywając włosy pod kaskiem i zakładając gogle chroniące oczy.- Tupolev, utrzymuj ode mnie dystans nie większy niż ćwierć mili, dwadzieścia jardów odstępów pomiędzy każdym z pojazdów. Lebiediew, zamykasz konwój i stanowisz naszą tylną straż. Co by się nie działo nie zatrzymywać się bez rozkazu i za wszelką cenę chronić ciężarówkę.
Saya przekręciła manetkę i po chwili znalazła się na czele konwoju. Przed nią znajdowały się otwarte wrota, za którymi, pogrążone w unoszonym przez wiatr piasku znajdowało się Pustkowie. Przejeżdżając prze bramę, kontem oka zauważyła dymiący szkielet Ścierwiacza, o którym mówił jej wartownik. Ekipa sprzątająca chwacko oporządziła tego niemal pięćset funtowego kolosa, zostawiając same kości, z którym po odpowiedniej obróbce będzie całkiem niezły nawóz. Upewniwszy się, że ma dogodny dostęp do broni a reszta pojazdów zgrabnie opuszcza bezpieczne mury, zwiększyła prędkość i szybko zaczęła oddalać się od Stolepen.
Gremlin
Gremlin

Liczba postów : 60
Join date : 26/11/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Moyashi1 Wto Gru 03, 2013 9:15 pm

Isaak Kleinfieldt

Poczuł nagły przypływ sympatii w stosunku do przerośniętego, żylastego żołnierza, Iwana bodajże.
Jak na razie jako jedyny wykazał odrobinę współczucia i zainteresował się tym, żeby brunet nie zginął tak marnie, jak przewidywał, że zginie.
Kiedy tylko żołnierz wyjął knebel z jego ust, Żyd kilka razy otworzył buzię, żeby rozruszać szczękę.
- Owszem, znasz. Pilnowałeś mnie jak nadgorliwcy z Sekcji Pierwszej ściągnęli mnie do celi za głoszenie Słowa Bożego z Murów. Cholerni bezbożnicy - burknął. Rzucił blondynowi nieco mniej chętne spojrzenie, kiedy nazwał go "młody". - Nie mów do mnie jak do dzieciaka, mam 22 lata, na Boga! I żaden "młody", Isaak jestem. - zawsze, zawsze, ZAWSZE to samo. No matko kochana, aż tak trudno było wpaść na to, że jest dorosły?
Marudził, ale posłusznie wyciągnął ręce w stronę blondyna i kiwnął głowa w podziękowaniu kiedy ten odpiął mu kajdanki, a potem pozwolił ponownie je skrępować, tym razem już za plecami. Najchętniej to by napluł na tych wszystkich... ugh, na towarzyszy, ale wiedział, że i tak by nie uciekł, więc dla własnego dobra postanowił nie sprawiać zbyt wielu problemów.
Co nie zmieniło faktu, że skoro znów mógł mówić, zamierzał dać upust przynajmniej większości swojej irytacji. Zdawał sobie sprawę z tego że spędzi przynajmniej kilka godzin zamknięty w tej cholernej ciężarówce nie mogąc odezwać się do nikogo, więc korzystał.
- A nie łaska zapytać też mnie? Co ja, powietrze? - burknął w kierunku drugiego mężczyzny.
Do Azjatki się nie odezwał, nie chciał znowu oberwać po pysku. A oddać jej przecież nie mógł, kobiet się nie bije...
Pewnie by jeszcze pogadał i ponarzekał, ale Saya wróciła, zatrzasnęła mu drzwi przed nosem - chwała Bogu, nie zakneblowała i cała wesoła kompania ruszyła.
Nie czuł się najbezpieczniej wiedząc, że jedzie do cholernej dziczy i nie może kontrolować sytuacji nawet patrząc przez okno. Właściwie, to z nerwów było mu niedobrze.
Moyashi1
Moyashi1
Admin

Liczba postów : 59
Join date : 26/11/2013

https://mysterium.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Himo Wto Gru 03, 2013 10:20 pm

Ivan Tupolev

Chwilę wpatrywał się jeszcze w Isaaka i wreszcie załapał.
- A. Fakt. Już wiem. Przypomniałeś mi. - poprawił rękaw i skrzywił się widząc, że kiedy podnosił bruneta pękło jeszcze kilka strupów na przedramieniu, co spowodowało krwotok na tyle duży, że na rękawie munduru pojawiły się krwawe wykwity.
Wanja z jednej strony był szczęśliwy jak małe dziecko - dostał największy wóz z nich wszystkich. Wielką, pozbawioną najmniejszej zwrotności ciężarówkę z prowiantem, karłowatym Żydem i czymkolwiek jeszcze tył nie był zapakowany. Blondyn zatrzasnął drzwi, nie zapiął pasów (po co zapinać pasy w czymś, co nie jest w stanie wyciągnąć więcej, niż dziewięćdziesiątka na godzinę?) i kiedy Saya oddaliła się na wspomnianą wcześniej odległość, ruszył.
Z drugiej strony kapral był cholernie nieodpowiedzialną osobą. Zaraz po tym jak wyjechali na prostą, zaraz za bramę, Ivan zablokował kolanami kierownicę tak, by po prostu jechać prosto, ściągnął kurtkę i szarpnął zakrwawiony bandaż. Zupełnie stracił zainteresowanie tym, co się dzieje przed nim, a zajął się szukaniem w apteczce czegoś odkażającego.
Obudził się dopiero kiedy z ręki zaczął ściekać mu lekko pieniący sie środek, a cała ciężarówka podskoczyła na wielkiej dziurze, której kapral nie zauważył.
"Cholera, młodego mógł przygnieść chleb... albo konserwy..." - pomyślał jedną ręką naprostowując ciężarówkę na odpowiedni kurs i wycierając jednocześnie drugą o kawałek gazy.


Ostatnio zmieniony przez Himo dnia Wto Gru 03, 2013 11:02 pm, w całości zmieniany 1 raz
Himo
Himo

Liczba postów : 60
Join date : 02/12/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Anima Wto Gru 03, 2013 10:50 pm

Piotr Lebiediew
Zignorował oburzoną wypowiedź Isaaka i posłusznie ruszył w stronę auta, w którym czekała już Młoda. Za bramą czuł się w końcu jak w domu. W końcu to tu działo się najwięcej, to tu odżywał, a raczej się na wszystkim co popadło, chociaż niezbyt szybkie tempo orszaku lekko go nużyło Lecz nie przestawał obserwować tego co dzieje się wokół. W zaroślach, które powoli zaczynały obrastać drogę ciągle się coś ruszało. W pewnym momencie zauważył jak ciężarówka podskoczyła na dość głębokiej dziurze. Cholera, to nie przypadek, pomyślał i gwałtownie skręcił kierownicą gdy kilkaset metrów dalej coś wpadło mu pod koła. Szarpnięcie, nie uratowało auta przed mocnym wstrząsem, a maska została mocno wgnieciona.
- czy to był jakiś mały ścierwacz? - spytała nieśmiało Sofia. Piotr był zdenerwowany, nie był pewien, ale przeczucie mówiło mu, że kolejna niewinna przeszkoda zapowiadała coś znacznie gorszego
- cholera- mruknął w odpowiedzi
Anima
Anima

Liczba postów : 57
Join date : 27/11/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Gremlin Sro Gru 04, 2013 12:39 pm

Saya Kobayashi

Droga, lub też to co z tej drogi zostało, składała się głównie z płatów asfaltu pełnych piaszczystych łach i miejscami co bardziej rozwiniętych roślin, które powoli obierały w posiadanie wszystko co przynajmniej częściowo zostało porzucone przez człowieka.
Saya z rozkoszą przyjmowała chłodny wiatr owiewający jej twarz. To było to, czego najbardziej brakowało jej tam, za murami. W pewnym momencie, niewielki ruch na horyzoncie przykuł uwagę dziewczyny. zatrzymała motocykl w poprzek drogi i błyskawicznie podniosła do twarzy swoje M4. Zamontowany na broni celownik optyczny, przybliżył jej kształt, który zobaczyła. Jakieś ćwierć mili przed nimi znajdowało się spore stado wilkopodobnych zwierzaków. Od swoich przodków różniły je głównie olbrzymia wielkość, ostra, żółtawa sierść i dwa rzędy ostrych jak brzytwy zębów, zdolnych jednym kłapnięciem potężnych szczęk rozerwać na pół niewielkiego człowieka. Brzytwiarze były jednym z przekleństw każdego posłańca i spotkanie ich tak blisko murów miejskich nie wróżyło nic dobrego. Saya opuściła broń i zaklęła soczyście. Nie ujechali wiele ponad sto mil a tu już taka wredna niespodzianka. Zawróciła motor i skierowała się w stronę zbliżającego się konwoju. Machnęła ręką , dając Ivanowi znak, by ten się zatrzymał i przez moment mignęła jej przez okno jego nieco nieprzytomna twarz.
- Mamy małą przeszkodę przed nami- zakomunikowała, gdy upewniła się, że wszyscy ją słyszą.- Brzytwiarze. Około trzydziestu, prowadzone przez naprawdę wielkie bydlę więc wolałabym uniknąć konfrontacji. Spróbujemy objechać stado przez Pustkowia. Może to oznaczać noc w szczerym polu ale nie ma wyjścia. Podwoić ostrożność Tupolev. Lebiediew, daj małej broń jeśli ta wie jak się nią posługiwać. W razie kłopotów każdy dba o siebie.
- Spacyfikuj Żyda, Wania- rzuciła na odchodnym, łomocząc w blaszaną pakę ciężarówki- Nie chcemy by jego wrzaski ściągnęły na nas większe kłopoty, prawda?
Chichocząc wrednie wsiadła na motor i ponownie wyforsowała się na czoło konwoju.
Gremlin
Gremlin

Liczba postów : 60
Join date : 26/11/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Moyashi1 Sro Gru 04, 2013 12:53 pm

Isaak Kleinfieldt

Szlag by, kurwa, trafił takie układy. Okej. Zawalił. Spierdolił na całej linii. Było się nie kolegować z tymi cwaniakami, którzy niby chcieli tylko zarobić, a podczas tego bardzo podejrzanego  procesu zarabiania podpalili zboże - swoją drogą, idioci, jakby nie wiedzieli, że szkodą sami sobie - i wkopali go jako współwinnego. Może nie trzeba było okradać pułkowników wojska. Okej, naprawdę, to nie tak że Isaak wierzył w to, że naprawdę jest taki święty za jakiego chciał uchodzić. Wiedział, że może jakaś kara mu się  należała. Był nawet w stanie przetrwać już tego kopniaka, te kajdanki.
Ale no kurwa mać, wsadzić go do cholernego bagażnika cholernie kołyszącej ciężarówki jadącej przez cholerne zmutowane pustkowie i jeszcze posadzić za kierownicą kogoś, kto w ogóle nie patrzył co robi?
Isaak zaklął głośno kiedy jedna ze skrzynek - chwała Bogu wypełniona tylko chlebem, więc jakoś niespecjalnie ciężka - spadając pierdyknęła go w i tak już obolały bark. Ledwie złapał równowagę, cholerny, warczący potwór na czterech kółkach ponownie podskoczył i Isaak - choć nie do końca wiedział jak - sam sobie przyłożył w policzek. Ze złości zapomniał na chwilę nawet o tym, że właściwie to się bał.
W chuja mu idźcie z takimi podróżami. W chuja, na pola, dybuki wypędzać, on się wcale nie chciał wpakować w takie interesy.
Podniósł się z zamiarem podejścia bliżej kierowcy i kopnięcia w ściankę żeyy przypomnieć mu o swojej egzystencji, ale ciężarówka zatrzymała się i Żyd tylko cudem utrzymał równowagę.
Nie widział Sayi, nie do końca słyszał też co mówiła, ale domyślił się, że dzieje się coś stanowczo niedobrego.
Przełknął ślinę. No pięknie. Cudownie. Coś ich goni pewnie. Albo nie wiedział, leci. I znając życie, pewnie chce zeżreć.
Isaak rozejrzał się nerwowo. I po co się zatrzymywali? I czemu, cholera jasna, Iwan wysiadł - Kelifieldt słyszał jak trzaskał drzwiami - i chyba zamierzał go stąd wyciągnąć?
Och.. Och. Kurwa. Nie. No kurwa no nie. Boże, czy ty to widzisz?! Gnoje chyba zamierzały go zostawić jako jakąś cholerną przekąskę.
Żyd wcisnął się w najdalszy kąt paki gotów podjąć się desperackiego gestu skopania Iwana, jeśli nastąpi taka potrzeba.
Moyashi1
Moyashi1
Admin

Liczba postów : 59
Join date : 26/11/2013

https://mysterium.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Himo Sro Gru 04, 2013 5:31 pm

Ivan Tupolev

Zanim zauważył, że Saya zatrzymała się, minęło na tyle czasu, by skrócić narzuconą przez Sayę bezpieczną odległość o ponad połowę. Dopiero wtedy nacisnął hamulec i po chwili zgasił silnik. "Nie zatrzymywać się pod żadnym pozorem". Najwidoczniej radia też nie wolno pod żądnym pozorem używać...
Wysiadł z wozu i kawałek szedł obok Azjatki, by wejść od tyłu na pakę.
- Wiesz, ze mogłaś to przekazać przez radio? Po to mamy je zamontowane. Jesteśmy drużyną, pani kapitan. To już nie jest samotny wypad Sekcji Dziwolągów. - burknął z przekąsem i odblokował drzwi więzienia (chociaż może w tej chwili słowo "kryjówka" lepiej oddawało charakter tego miejsca) Isaaka.
Skrzywił się, zdając sobie sprawę z tego, że trzeba będzie jeszcze raz spłukać ranę na przedramieniu, bo z całą pewnością wiatr zaraz naniesie do niej cholerstwa, które przy ivanowej odporności jest w stanie pogorszyć sprawę i pozbawić go prawej ręki. Wszedł do środka i zapalił latarkę. Nie chciał się o coś, albo co gorsza kogoś potknąć.
- E, młody, żyjesz? - rzucił w kierunku pudeł, szukając Żyda plamą światła z latarki. - W zasadzie, to mamy mały problem i będę cię potrzebował. Ej? Jesteś tu?
Himo
Himo

Liczba postów : 60
Join date : 02/12/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Anima Sro Gru 04, 2013 8:05 pm

Piotr Lebiediew
Lebiediewa nie zdziwił ten nagły postój. Tuż po wyjściu z auta zanim Saya podeszła bliżej rzucił okiem na wgniecenie w aucie i stwierdził, że powinno dojechać do postoju, tam postara się doprowadzić grata do porządku.
Gdy Azjatka podeszła już do grupy nie zdąrzył otworzyć ust, a ona już udzieliła mu odpowiedzi na pytanie "co się stało?" Pokiwał z aprobatą głową po wywodzie Ivana o korzystaniu z krótkofalówek i już miał wracać do auta, lecz zaniepokoiło go, to że Tupolev po prostu nie wyciągnął żyda z ciężarówki.
Anima
Anima

Liczba postów : 57
Join date : 27/11/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Gremlin Czw Gru 05, 2013 8:30 am

Saya Kobayashi

Kątem oka, Saya zauważyła jak wierzgający Żyd opuszcza ciemną pakę ciężarówki i w myśl zasady „lotem bliżej” ląduje na siedzeniu pasażera. Konwój ponownie ruszył po wertepach, oddalając się od drogi. Dziewczyna z przekąsem zauważyła, że nie chciałaby być teraz na miejscu jej współtowarzyszy siedzących w twardo zawieszonej ciężarówce. Oj, będą ich boleć dupy po tej podróży. Chichocząc pod nosem przyśpieszyła, decydując się na szerszy zwiad tej nieznanej i wciąż nieujarzmionej okolicy. Nie chciała by przypadkiem napatoczyli się na jakieś niebezpieczeństwo. Wystarczyło jej kłopotów na jeden dzień.
Na pozostałości tego, co w dawnych czasach musiało być drogą dojazdową do jakiegoś kompleksu trafili zupełnym przypadkiem. Po prostu, motocykl zwiadowczyni w pewnym momencie przestał podskakiwać na nierównościach i zaczął gładko toczyć się po pozostałościach asfaltu. Dziewczyna zatrzymała się i dokładnie zlustrowała okolicę.
- Wania, znalazłam coś ciekawego- stwierdziła przyciskając przycisk nadawania w radiu zawieszonym u jej pasa.- Około 10 mil na wschód od mojej pozycji znajduje się jakiś kompleks. Może to być dobre miejsce na spędzenie nocy.
Ostro ruszyła w kierunku, który ją zainteresował i dopiero po chwili zatrzymała się by sprawdzić, czy reszta konwoju podąża za nią. Uśmiechnęła się z zadowoleniem i ponownie ruszyła. Po niespełna kwadransie podążania zarastającą gęstą roślinnością leśną drogą odchodzącą od miasta, oczom dziewczyny ukazały się na wpół zrujnowane żelbetowe garby ukryte wśród gęstych krzewów. Konstrukcje były popękane a miejscami ich sklepienie zostało przebite, jednakże poza tym zachowały się w nienajgorszym stanie. Wszystkie elementy jakie dało się wymontować zostały zabrane dawno temu i nic nie wskazywało na obecność ludzi w tym miejscu od jakiegoś czasu. Rozciągające się za linią bunkrów budynki były w jeszcze gorszym stanie. Z wielu z nich zostały tylko pojedyncze ściany a kilka zniknęło całkowicie. Na pozostałościach ogrodzenia znajdowały się przerdzewiałe tabliczki informujące o zagrożeniu. Saya rozejrzała się po czymś, co kiedyś musiało być dziedzińcem i mruknęła z zadowoleniem. Wygodna karczma to może nie jest, ale przynajmniej miejsce jest osłonięte z trzech stron i nic nie powinno ich zeżreć zbyt łatwo, chociaż z miejscami takimi jak to nigdy nic nie wiadomo.
- Zostajemy tu na noc.- stwierdziła przez radio, widząc zbliżające się pojazdy.- Rozłóżcie obóz i zabezpieczcie obszar, potem trochę pozwiedzamy…
Gremlin
Gremlin

Liczba postów : 60
Join date : 26/11/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Moyashi1 Czw Gru 05, 2013 3:41 pm

Isaak Kleinfieldt

Przez chwilę udawał, że wcale w tym bagażniku nie siedzi. Użył żydowskich tajemnych mocy zniknął, ot co.
Potem jednak Iwan wyciągnął latarkę i opcja skorzystania z rodowych magicznych umiejętności umarła śmiercią naturalną.
- Spierdalaj! - burknęła do Iwana ciemność, gdzieś z okolic prawego kąta ciężarówki.
- W dupę se wsadźcie te wasze problemy, nigdzie nie chodzę! - jak zwykle kiedy się zdenerwował, zaczął mu się odrobinę plątać język. Cóż, w domu zawsze mówiło się po hebrajsku.
- Nie dam się wywalić na drogę i zeżreć jakiemuś potworowi, jestem Żydem, nie przynętą! - dodał po chwili, nakręcając samego siebie.
Ale kto mógł go dziwić za taki tok myślenia? Jego skromnym zdaniem to jak na razie miał na tej cholernej misji najgorszej ze wszystkich.
Rosjanin, usłyszawszy go, oczywiście zorientował się gdzie brunet stoi; Isaak postanowił nie czekać bezczynnie aż drab do niego podejdzie. Na tyle swobodnie na ile pozwoliły mu rozłożone w samochodzie kartony, poderwał się i doskoczył do żołnierza i spróbował kopnąć go między nogi. Fakt, że miał unieruchomione ręce i nie mógł się niczego złapać - no kurwa, blondas był za wysoki, żeby mu przypierniczyć tak po prostu, jakkolwiek to kretyńsko nie wyglądało Isaak naprawdę musiał podskoczyć - zdawał się nie utrudniać mu zadania w jakimś wybitnym stopniu. Żyd całkiem nieźle balansował ciężarem ciała, ale ostatecznie warunki z nim wygrały; kopnąć owszem, kopnął, ale w piszczel i chyba niezbyt dotkliwie.

Chwilę później siedział już w samochodzie i z niezrozumieniem patrzył na przesuwające się przed przednią szybą, niezbyt ciekawe widoki. To co, jednak nie chcieli go wywalić? No, skoro jechał dalej...
- Sory - mruknął, spod byka obserwując blondyna. Miał paskudnie zakrwawioną rękę.
- Coś ty zrobił?
Do pani kapitan którą usłyszał przez radio, po prostu się nie odezwał.
Moyashi1
Moyashi1
Admin

Liczba postów : 59
Join date : 26/11/2013

https://mysterium.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Himo Czw Gru 05, 2013 4:14 pm

Ivan Tupolev

Obserwowanie Isaaka, który próbuje zrobić... coś, było naprawdę fascynujące. Gorzej, że zakończyło się nieudolnym kopniakiem w piszczel. Ivan pokręcił głową, złapał bruneta za kołnierz i po prostu wyciągnął z ciężarówki, po drodze robiąc na jego kurtce kilka czerwonych plam.
- Mały Żyd-akrobata. A mi się kurwa trafiło... - prychnął z rozbawieniem, stawiając go na ziemi i odwracając tyłem, żeby rozkuć. - Nie radzę zwiewać. W okolicy łażą takie wielkie, żółte paskudztwa, które zjadają ludzi i wyznanie niezbyt je obchodzi.  
Zakuł kajdanki na swoim pasku i wsadził kluczyki do kieszeni. Upewnił się, że paka jest zamknięta, a następnie posadził oniemiałego z wrażenia (pewnie był zdziwiony tym, że jeszcze żyje) Żyda na siedzeniu obok siebie.
- Tam jest apteczka. - wskazał palcem na skórzaną torbę na podłodze. - Wyciągnij bandaż, czerwoną, plastikową butelkę i pojemniczek z żółtym proszkiem. I opatrz to gówno.
Nie bawił się w wyjaśnienia. Co prawda Isaak z pewnością chętnie b wysłuchał całej historii życia Wańki, a następnie zmanipulował ją tak, by wciągnąć blondyna w tą całą żydowską sektę, jednak Ivan nie miał na to ochoty. Poza tym... ludzie dziwnie reagowali na "kiedyś pogryzło mnie takie zmutowane i od tego czasu puszczam tęczowe wiatry".
Słysząc komunikat odburknął tylko zdawkowe "Przyjąłem, bez odbioru." i skręcił tak, by wjechać jakimś cudem tą cholerną ciężarówą na wskazany teren.
- Pośpiesz się, bo całe spodnie zafarbuję ci na czerwono. A mutki czują takie rzeczy. - pośpieszył Isaaka tonem "słuchaj się, albo wpierdol".
Himo
Himo

Liczba postów : 60
Join date : 02/12/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Anima Czw Gru 05, 2013 9:34 pm

Piotr Lebiediew
Jechał w określonym odstępie od Wani ciągle bacznie przyglądając się chaszczom wokół. Miał ochotę zabić tę młodą kapitan za narzucenie takiego tępa przy takiej drodze. Sama mogła je zgrabnie omijać tym motorkiem, a w tym czasie on powoli zaczynał się zastanawiać czy przez te dziury nie wytelepie się na tyle, żeby dostać wstrząs mózgu. Młoda była lekko zielona na twarzy, ale cóż - musi się przyzwyczajać do takich, a nie innych warunków. Czarne myśli odeszły od niego dopiero gdy asfalt zjawił się pod kołami. Miejsce nie podobało mu się za bardzo, ale z praktycznej strony było lepsze niż środek głuszy i stada brzytwiarzy w gratisie.
Gdy już siw rozłożyli, Piotr nie był zbyt zadowolony z pomysłu zwiedzania tej kupy gruzu, w której mogłoby coś się pałętać. Wolałby spożytkować inaczej ten czas - na przykład na narkotyki, ale cóż góra kazała słuchać się Azjatki, nic nie poradzi. Gdy już się zbierali kazał Młodej zostać i podszedł do kapitan
- zwiad, zwiadem, ale co z całym obozem, towarem? Poza tym chyba powinniśmy sprawdzić tamten blok, z podłużnym wejściem - wyciągnął rękę z kieszeni i wskazał palcem na jedną z lepiej zachowanych części żelbetonowego budynku po czym kontynuował - albo mi się zdawało, albo coś wcześniej błysnęło na piętrze. Może to po prostu oczy jakiegoś paskudztwa lub ktoś szybko wyłączył latarkę.
Anima
Anima

Liczba postów : 57
Join date : 27/11/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Gremlin Czw Gru 05, 2013 10:41 pm

Saya Kobayashi

-Obóz nie zając, nie ucieknie, z resztą to co najważniejsze będzie cały czas z nami- stwierdziła Saya kucając obok motoru. Pogrzebała przy nim chwilę, po czym wyprostowała się, chowając coś do kieszeni. Powtórzyła tę samą czynność grzebiąc pod maskami obu aut.- No, teraz przynajmniej mamy pewność, że nasze kochane środki transportu nie dostaną nóżek jak nas nie będzie.
Nucąc pod nosem jakąś punkową piosenkę z okresu powojennego, związała włosy w kucyk i zaczęła grzebać w jukach. Po chwili wyciągnęła z nich maskę przeciwgazową. Zapłaciła za to cudeńko całkiem jednakże nie żałowała ani centa. Podwójne filtry i mocna szybka zapewniająca szerokie pole widzenia stanowiły bardziej niż wystarczającą ochronę. Wciąż podśpiewując sprawdziła system filtrujący, schowała dwa dodatkowe wkłady do kieszeni wojskowych spodni i zawiesiła aparat na szyi. Pod lufą karabinu zaczepiła mocną latarkę. Jeszcze tylko dodatkowe magazynki, szeroki bowie i była gotowa. Po chwili namysłu, jeszcze raz zanurkowała w jukach i wyciągnęła drugi, nieco prostszy aparat oddechowy. Rzuciła go w kierunku stojącego nieopodal Żyda.
- Przecież nie chcemy, żebyś nam zdechł za szybko, prawda?- stwierdziła zamiast wyjaśnienia.- Poruszamy się w kolumnie, szykiem ubezpieczonym. Pójdę na szpicy, Żyd i Młoda w środku, Wania, ty zamykasz. W razie dostrzeżenia zagrożenie walić dublet w korpus i na ziemię. Idziemy!
Założyła maskę, sprawdziła, czy ta dobrze dociska do twarzy i wzięła głęboki wdech. Lekko chemiczny posmak powietrza upewnił ją, że wszystko działa jak należy. Odbezpieczyła broń i ruszyła w półmrok panujący wewnątrz bloku wskazanego przez Piotra.
Gremlin
Gremlin

Liczba postów : 60
Join date : 26/11/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Moyashi1 Pią Gru 06, 2013 9:47 am

Isaak Kleinfieldt

- Isaak, nie Żyd-akrobata - burknął, spoglądając z niezrozumieniem na wyciągniętą w jego stronę rękę.
Przesunął wzrok na swoje spodnie. Na wysokości ud pojawiło się kilka nieciekawych, ciemnych plam. Skrzywił się mocno, sięgnął po chustkę - na szczęście miał jakąs  w kieszeni - i zaczął nerwowo przecierać plamy. Osiągnął tyle tylko, że rozmazał je bardziej. Rzucił żołnierzowi niechętne spojrzenie, poirytowane spojrzenie. Obrzydliwe, kompletnie odpychające. Krew jednej osoby nigdy nie powinna dotykać skóry drugiej, ba, człowiek w ogóle nie powinien przebywać obok kogoś, kto krwawi. Niech by Iwana szlag trafił. Nie dość, że był niewierzący to jeszcze robił coś tak nieczystego.  Cholera wiedział w dodatku, że zapach krwi przyciąga jakieś.. nie wiadomo co i trzymał tak te łapy, noż kurwa no.
Isaak burknął coś niecenzuralnego, ale nie chcąc ryzykować własnej skóry - i już nawet nie chodziło o krew i o mutki, po prostu Iwan nie zabrzmiał jak ktoś mający w tej chwili dużo cierpliwości a Kleinfieldt nie chciał znowu dostać po pysku - sięgnął po apteczkę i opatrzył rany Tupoleva.
Spojrzał z powątpiewaniem na swoje dłonie i po chwili namysłu przemył je płynem znajdującym się w buteleczce.
Przezorny zawsze ubezpieczony, poza tym Żyd naprawdę, naprawdę nie lubił takich rzeczy.

Kilka minut później zajechali na miejsce chwilowego postoju. Isaak ucieszył się, że mógł wysiąść sam, bez pomocy czyjejś stopy czy pięści. Jego chwilowe, w miarę neutralne nastawienie zniknęło dokładnie w momencie, w którym Saya podała mu maskę. Spojrzał na nią nieufnie.
O chuj tej kobiecie chodziło? Kopała go, wyzywała, traktowała jak jakiegoś zwierzaka, a teraz wyskakuje z maską?
- Dlaczego tylko ja? - po chwili zastanowienia założył cholerstwo - wcale nie chodziło o to, że Azjatka podniosła rękę po to żeby mu przyłożyć - i już bez większych protestów stanął w wyznaczonym miejscu w szyku.
Rozejrzał się niepewnie i po chwili zastanowienia stwierdził, że jedynym nietoksycznym członkiem towarzystwa jest mała blond dziewczynka.
- A ty, mała? Co ty tu w ogóle robisz? - zastanowił się chwilkę. - Chociaż, mała to tak nie bardzo. Jakieś imię masz?
Nie miałby nic przeciwko kontynuowaniu dialogu, ale właśnie dotarli do wskazanych wcześniej ruin i gdzieś z jego prawej strony dobył się... dźwięk. Żyd prawie podskoczył i odruchowo chwycił dziewczynkę za ramię.
- Nie bój się, będzie w porządku - mruknął, choć dziecko wydawało się być spokojniejsze od niego.
Moyashi1
Moyashi1
Admin

Liczba postów : 59
Join date : 26/11/2013

https://mysterium.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Himo Nie Gru 08, 2013 7:42 pm

[b]Ivan Tupolev[/]

Blondyn słysząc rozkazy Sayi natychmiast wrócił do ciężarówki i wlazł na pakę. Po chwili wrócił z zapiętą kaburą swojego HK53 i odbezpieczoną broną. Zamknął pakę i rzucił maskę przeciwgazową Młodej. Swoją własną i nie "superwypaśną" jak ta pani kapitan, ale ciągle zapewniającą trochę więcej bezpieczeństwa niż "wstrzymaj oddech i staraj się przeżyć".
Ivan nie czuł się jakoś najlepiej w roli "Wańka zamykasz pochód". To była wręcz... bardzo zła rola. Niby to Saya miała ryzykować swoim życiem i otwierać kolejne przejścia, drzwi czy coś, ale.... ale naprawdę paskudne paskudztwa doskonale wiedziały, że zachodząc od tyłu mają większą szansę powodzenia w "polowaniu na obiad". Jednak w głowie blondyna zaświeciła się czerwona lampka.
Młoda to "podwójny priorytet". Nie dość, że dziecko, to jeszcze kobieta. W momencie poważnych problemów w czasie podróży, tak naprawę Piotr i Isaak powinni być pierwszymi, którzy odpadną, a po nich na liście uplasował się Wania. Jednak to Żyd, którego Saya wydawała się nie znosić, dostał maskę gazową. Albo pani kapitan w dziwny sposób okazywała uczucia (Ivan był tego pewien, jednak nie sądził by to był właśnie ten moment), albo tak jak już wcześniej blondyn podejrzewał - to Isaak był tym, co mieli eskortować. Prędzej czy później będą musieli się dowiedzieć...
Kiedy Isaak odskoczył słysząc tajemniczy dźwięk, Ivan tylko kontrolnie odwrócił głowę. Teraz znacznie bardziej był skupiony na tym co dosłownie zwęszy. Może węch nie poprawił mu się tak, by węszył jak mutant, ale zauważał takie rzeczy, jak bardzo typowy zapach siedlisk czegoś żywego. To co żyło musiało w końcu jeść i (co bardziej ważne) wydalać.
- Coś tu faktycznie jest... a z pewnością było niedawno. - oświadczył w końcu mrukliwie.
Himo
Himo

Liczba postów : 60
Join date : 02/12/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Anima Pon Gru 09, 2013 9:11 pm

Piotr Lebiediew

Było ciemno, cholernie ciemno. Kiedy podszedł do auta i próbował wyciągnąć z niego broń jego ręka trzęsła się na tyle, że nie mógł otworzyć drzwi. Na szczęście Młoda mu pomogła i ze wzrokiem pełnym zrozumienia wyciągnęła mu z kieszeni parę tabletek i włożyła prosto do ust po czym jak gdyby nigdy nic odeszła w stronę szeregu. Dobrze, że była taka cicha, a raczej wyszkolona na tyle, żeby nie odzywać się nie pytana. Był pewien, że Saya nie zrozumiałaby powodów dla których miał iść tam na haju, ale nie miał wyboru. Jakby nie patrzeć ta cholerna ręka mu się przyda. Razem ze swoją niepozorną i lekką bronią, ale przynajmniej taką, którą w każdej chwili mógł bez problemu utrzymać oraz prawie działającą, prowizoryczną maską gazową (zawsze twierdził, że z taką ilością chemii w żyłach odrobinę więcej mu nie zaszkodzi) ustawił się pół kroku za kapitan.
Spodobało mu się, że Żyd ustawił się obok Młodej, może coś z niego wyciągnie, bo ciekawiła Piotra obecność tego karłowatego gościa. Musiał być ważny, ale nie sprawiał takiego wrażenia. Niestety słyszał tylko lakoniczne odpowiedz. Sofii, nic na temat Isaaka. Gdy już w środku coś zaskrobało dźwięk ten stłumił szelest materiału kurtki Młodej gniecionej przez Kleinfieldta.
Gdy odwrócił się, aby rozejrzeć się wokół (co w gruncie rzeczy nic nie dawało, bo jego lekko znarkotyzowany mózg rozmywał mu wizję) rzucił karcące spojrzenie Sofii, jednak ona tylko gestem uciszała Isaaka.
- Wania, Saya, tam! - szepnął wskazując na plamę jasnego futra, skóry, która minęła mu w jednym z korytarzy.

Anima
Anima

Liczba postów : 57
Join date : 27/11/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Gremlin Pon Gru 09, 2013 10:25 pm

Saya Kobayashi

Zareagowała błyskawicznie, tak jak ją uczono. Natychmiast przyklęknąć z palcem na spuście, przodem do zagrożenia, uspokoić emocje. Blade światło zawieszonej pod lufą latarki padło na korytarz wskazany przez Piotra. Cokolwiek było tam przed chwilą- zniknęło. W sumie chuj wie gdzie polazło i o wiele lepiej byłoby gdyby stało spokojnie i dało wpakować sobie dublet między oczy. Szkoda, że te kurestwa nigdy nie chciały współpracować.
- Zostać w grupie!- zasygnalizowała gestem Saya z nadzieją, że grupa ją zrozumie. W sumie Wania był wyszkolonym żołnierzem więc przynajmniej on powinien wiedzieć co się dzieje. Przez chwilę była wdzięczna losowi, że ma za sobą tego olbrzyma, jednakże to uczucie natychmiast zniknęło. Z tym pieprzonym Żydem najwięcej problemu, chuj wie jak się zachowa gdy wyskoczy na niego paręset funtów mięsa z wielkimi zębami i jeszcze większą ochotą na jego chudą, żydowską dupę. O Młodą i Piotra się nie martwiła. Coś podpowiadało jej, że ta dwójka potrafi zadbać o siebie nawzajem.
Powoli wysunęła się zza rogu i wpatrzyła się w mrok. Wyglądem przypominał jakiegoś przerośniętego goryla był jednak dużo, dużo większy i miał o wiele cieńsze i dłuższe "ręce", które ciągnął za sobą poruszając się po korytarzu. Każda "dłoń" zakończona była długimi na kilka cali, zakrzywionymi szponami. Jego twarz była niemal ludzka. Niemal. Zza jednej, jedynej wargi wystawały ostre, zakrzywione kły. Ciało mutanta pokryte było jasnym futrem, jednakże widać było wiele płatów jasnej, niemal przezroczystej skóry,pokrytej ropiejącymi wrzodami.
- Pierdolone mutki- warknęła Saya patrząc przez celownik prosto w posklejane ropą oczy potwora. Mutant głośno zasyczał zauważając zagrożenie i natychmiast skoczył w stronę dziewczyny. Dwa pociski między oczy skutecznie rozsmarowały jego mózg na ścianie.
- Uważajcie,- powiedziała dziewczyna głosem zniekształconym przez maskę- Snorki nigdy nie polują same.
Jakby na potwierdzenie tych słów, kolejny potwór wychynął korytarza, który minęli chwilę wcześniej i z głośnym sykiem rzucił się w stronę grupy.
Gremlin
Gremlin

Liczba postów : 60
Join date : 26/11/2013

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Moyashi1 Wto Gru 10, 2013 1:55 pm

Isaak Kleinfieldt

Nie chciał wiedzieć, co dokładnie mieli na myśli Saya, Iwan i Piotr. Fundamentalna przecież potrzeba poczucia bezpieczeństwa w jego przypadku i tak była solidnie zachwiana, a świadomość, że właśnie pakują się w gorsze kłopoty wcale nie podnosiła go na duchu.
- Kurwa, Iwan, określ się - wymamrotał i mocniej zacisnął dłoń na przedramieniu idącej obok dziewczynki, jak się okazało, Sophii.
Normalnie może bardziej zainteresowałby się blondynką, usiłował zagadywać dalej, zastanawiałby się skąd taka lakoniczność wypowiedzi, ale obecne warunki nie sprzyjały pogłębianiu więzi międzyludzkich.
Gwałtownie odwrócił głowę, kiedy coś mignęło mu przed oczami. Zauważył w jednym z korytarzy jasną plamę podejrzanie przypominającą futro i jego serce na chwilę zgubiło rytm. A potem Saya przyspieszyła kroku, zaczęła strzelać i udzieliła bardzo, bardzo niepokojącego ostrzeżenia. Żyd myślał, ze gorzej już być nie może i właśnie wtedy gdzieś z tyłu usłyszał przerażający syk.
Nie miał bladego pojęcia co się działo, co powinien zrobić ani myśleć. Wiedział tylko, że kilka metrów przed nim stało coś tak potwornego, że na tego widok zrobiło mu się niedobrze i że to piekielne stworzenie, postrzelone przed chwilą przez kogoś z uzbrojonych - Isaak miał niejasne wrażenie, że ta osoba powinna była trafić, ale on i Sophia chyba stali jej na drodze - było teraz niemiłosiernie wściekłe, a w całej tej swojej wściekłości parło przed siebie, w sam środek szyku.
Brunet zadziałał raczej instynktownie: w dupie miał całą tą wyprawę i swoich towarzyszy, gówno go obchodziło czy któryś z nich zginie. Na chwilę obecną zamierzał dbać tylko o własną dupę. Przelotnie spojrzał na paskudne ślepia mutanta i momentalnie zerwał się do ucieczki. Zapomniał kompletnie, że nie puścił Sophii: szarpnął dziewczynkę o zanim w ogóle zaczął się oddalać stracił równowagę i rąbnął jak długi automatycznie ciągnąc za sobą dziecko.
Wielka kupa futra ominęła ich chyba tylko dlatego, że Bóg zesłał na Kleinfieldta jakieś szczęście idioty.
Nie wiedział kto strzelił, usłyszał tylko jak ciało potwora upada ciężko na ziemię dosłownie kilka metrów dalej.
- Boże, dziękuję - mruknął, wciąż w szoku, nie wiadomo właściwie czy rzeczywiście do Boga, czy bardziej do siebie.
Moyashi1
Moyashi1
Admin

Liczba postów : 59
Join date : 26/11/2013

https://mysterium.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Wyprawa za Stolepen Empty Re: Wyprawa za Stolepen

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 10 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach